piątek, 20 czerwca 2014

21 kwietnia, 2012.
- wstawaj kochanie.
- nie, tato nie chce tam iść. zostane dzisiaj w domu
- maleńka dzisiaj twój pierwszy dzień, jadę do pracy. Kocham Cię. Powodzenia.
- też Cię kocham. - Wyszedł. Polecałam jeszcze pare minut, wstałam odsłoniłam rolety, wziełam szybki prysznic, znalazłam w walizce krótkie czarne spodenki i luźny t-shirt, nie miałam zbytnio ochoty przywiązywać wagi do mojego ubioru, nie zbyt obchodziło mnie co Ci ludzie tu o mnie pomyślą. Pomalowałam jeszcze tylko deliktanie oczy,rozpuściłam włosy, wziełam luźną torbę spakowałam co trzeba. spojrzałam w lustro i powiedziałam w duchu 'powodzenia'
zeszłam na dół.
-zawioze Cię.- odezwała się Sindi
- przejdę się.
-nalegam. chodź zjesz coś jeszcze
-chce się przejść. NIe jestem głodna. - załozyłam buty i wyszłam bez słowa
Po dość długiej wedrówce dotarłam wreszcie do szkoł.
spojrzałam na plan pierwsza matma, czy mogłoby być lepiej?
Ale mineło po mału, jestem w fajnej klasie, mili ludzie, na prawdę dobrze mi się trafiło
potem biologia i chemia. Chyba sobie ze mnie żartują, żadnych luźnych lekcji.
Wyciągnełam książki z szawki, usiadłam na ławce i czekałam aż zadzowni dzwonek, siedziałam sama, nie miałam się do kogo odezwać,ale w sumie mi to zbytnio nie przeszkadzało, w klasie miło mnie przywitali, moja dotychczasowa klasa liczyła około 20 uczniów a szkoła sama w sobie do największych nie nalezała, z kolei ta szkoła była wielka, a moja klasa miała około 40 uczniów.
 Na następnej przerwie podeszła do mnie dziewczyna, ładna nawet bardzo ładna, ubrana podomnie jak ja, miałam piękne brązowe włosy do pasa.
- Heeej,  jestem Liza- miło się uśmiechnełam
- Vanessa, miło mi
-jesteś tu nowa?
-tak wporowadziłam się w czwartek do tego miasta.
-a więc jak podoba Ci się nasze miasto?
-jest w porządku, jeszcze muszę cała zwiedzić, pójść na jakieś zakupy, rozerwać się, sama wiesz
-jeśli chcesz możemy razem gdzieś wyskoczyć, pokarze Ci gdzie są najlepsze sklepy i dobre jedzenie-ciąglę się uśmiechała
-było by super-odwzajemniłam uśmiech.
Usiadła kołomnie i gadałyśmy o wszystkim przez całą przerwe. Wydaje się miła. na następnej lekcji okazało się ,że chodzimy razem do klasy. Miałyśmy jeszcze 3 lekcje. po lekcjach razem wróciłyśmy do domu, co lepsze mieszkała 4 domy odemnie. Super mi się z nią gadało.
po powrocie do domu poszłam odrazu do pokoju, przestawiłam walizki i zrobiłam miejsce na moje nowe meble na którę czekałam już z utesknieniem. Wieczorem postanowiłam pójść na lody, spotkałam tam Lize.
Siedziałyśmy i gadałyśmy znowu o wszystkim. Spotkałyśmy wiele jej znajomych, wszyscy bardzo mili, i 'ogarnięci'. Potem przyszedł niejaki Mark, dość wysoki blondyn o jasnych oczach, Liza mówiła że bardzo jej się podoba ale jej stosunki to narazie tylko kolega i koleżanka. Rozmawiałam z nami chwilę, wydaje się być mili, jak większość ludzi w tym mieście. Wróciłam do domu po 21 zjadłam kolacje, poszłam pod prysznic. Przebrałam się w piżame. spojrzałam w lustro i pomyślałam 'może wcale nie musi być tak źle jak mi się wydawało'
Połozyłam się spać przed samym zaśnięciem zadzownił do mnie Mat, bardzo się ucieszyłam bo brakowało mi jego głosu, ale przez to całe zamieszanie zapomniałam nawet odpisać mu na smsy. Rozmawialiśmy chyba do 2 w nocy aż w końcu usnełam przy telefonie.


23 kwietnia, 2012.
Dzisiaj środa. Rano zadzowniła do mnie Jesica. Miałam do szkoły na dziesiątą więc trochę sie nagadałyśmy.
z Lizą mam coraz lepsze kontakty. Wczoraj przesiadziałyśmy cały dzień w pizzeri gadając tak o po prostu o wszystkim. Mało się znamy a może gadać o wszystkim, to fajne. z Jesicą gadałyśmy tylko o butach, generalnie o ciuchach. nie chodziłyśmy do pizzeri ani na lody. w sumie mało jadałyśmy chciałyśmy utrzymać figure. w szkole wszyscy nas 'lubieli', w sumie nie wiem po co się z nią przyjaźnie, ale chyba lubię jej towarzystwo, wiem jedno, zmieniłam się odkąd tu przyjechałam. W wilkinson byłam nie wysoką cwaną blondynką zawsze w idelanych włosach, makijażu i ciuchach, a i oczywiście z chłopakiem z drużyny, wszystkie dziewczyny mi zazdrościły, ale Mat ma w sobie coś po za pozycją, coś co mnie przyciąga, sama nie wiem. Nie rozumiem tylko czemu teraz stałam się taka jak przed pójściem do liceum? Może to Ci ludzie, ta atmosfera, ten brak rywalizacji, w tym mieście, sprawił ,że nie czuję chęci bycia lepszą od innych. Czuję jakbym uwolniła się z czegoś co mnie dusiło.
-Hej wstałaś? Twój tato pojechał do pracy kazał Cię przeprosić ,że nie mógł przyjść i się z Tobą przywitać..- To była Sindi. Matko po co ona tu przychodzi, ma taki pokorny głos, oj kto by pomyślał.
-chyba się puka, prawda?
-tak, masz rację, ym.. przepraszam, już wychodzę.
wstałam wziełam prsyznic i się ubrałam. jak zwykle pomalowałam lekko oczy i rozpuściłam włosy,
zaszłam po Lize, ale powiedziała ,że dziś odpuszcza sobie szkoły ponieważ nie czuje się najlepiej, umówiłyśmy się ,że spotkamy się po południu.
Szłam sama a droga jakby była tysiąc razy dłuższa niż zawsze, nagle koło mnie zatrzymało się piękne sportowe czarne auto, koleś który siedział w środku kogoś mi przypomniał jednak nie mogłam powiązać faktów
-Prawie Cie nie poznałem bez farby we włosach i na ciuchach-uroczo się zaśmiał, odrazu wiedziałam ,że to chłopak z lododajni-gdzie tak idziesz?
-Do szkoły-powiedziałam niezbyt zadowolona bo na prawdę szczerze nie miałam ochoty iśc do szkoły na 8 godzin lekcji i sprawdzian z biologi, której tak bardzo nienawidziłam.
-Wsiadaj podrzucę Cię.
-Niee, naprawdę nie trzeba, przejdę się spokojnie-odmówiłam, przecież nie znałam nawet jego imienia.
-Oj nie marudź, wsiadaj, nalegam.
-Nie odczepisz się, prawda?-spytałam miło się uśmiechając
-Nope.-jak zwykle uroczo się zaśmiał.
Wsiadłam do auta. Miło mi się z nim rozmawiało, ma na imię Charli, gdy tylko dojechaliśmy do szkoły odrazu zobaczyłam wysoką 'sztuczną' blondynkę oburzoną na mój widok.Charli wysiadł a ona rzucając mu się na szyje zaczeła zachowywać się jak typowa idiotka. Charli tak na oko miał z 180cm z groszami,  ona była z nim praktycznie równa ale odejmujać jej z 10centymetrowe obcasy miała może z  175, ja miałam 162, w płaskich butach czułam się malutka, ale nie odjeło mi to pewności siebie gdy ta z krzywą miną skierowała w stronę Charliego
-kim jest ta dziewczynka z drugiej klasy?-domyśliłam się ,że Charli jest rok starszy a ona w jego wieku
-To jest Va-zaczął Charli
-Vanessa-wtrąciłam i szyderczo się uśmiechnełam
-Laura- wyciągnełam do mnie rękę z obrzydzeniem, widząc Kath, znajomą z klasy pomachałam jej na znak ,żeby na mnie zaczekała udając ,że nie widzę opalonej sztucznie ręki niejakiej Laury, jak się domyśliłam, dziewczyny Charliego.
-To ja już pójdę, dzięki Charli ,że mnie podziowzłeś.
-Polecam się na przyszłość-powiedział to dość zalotnie a Laura miała minę jakby chciała mnie pożreć żywcem, ale nie przeszkadzało mi to.
Razem z Kath poszłam na zajęcia. O dziwo dość szybko mineło szybko 6 godzin w szkole, już zbierałam się na dwie ostatnie lekcje aż nagle zobaczyłam jak Laura zblizą się w moją stronę.
-Słuchaj kochanie-chyba chciała być groźna, ale powiedziała to tak śmiesznie ,że aż się lekko zasmiała- nie obchodzi mnie czy Charli Cie podwiózł czy sam nalegał, czy to o to prosiłaś, w to drugie wierze bardziej, ale on jest po prostu miły, nie rób sobie wielkiej nadzieji co do niego, uwierz ,że ja i on tworzymy związek idealny, nie będzie marnował czasu na kurdupla z drugiej klasy, więc radzę dać sobie spokój i usunąć się w szary kont, tam gdzie Twoje miejsce.
-Jesteś śmieszna. Powiem Ci tak, jakbym chciała komuś odbijać tu chłopaków to zrobiłabym to bez problemu, ale nie jestem taka jak Ty, bo halo, przyznaj się ilu już dziewczyną odbiłaś kogoś? Daj spokój Lara czy Laura, jak kolwiek Ci tam na imię, mam swoje życie, Tak masz rację, Charli jest miły, ale nie mam zamiaru Ci go odbijać, i w sumie to widzę ,że czujesz się zagrożona bo gdyby tak nie było nawet byś teraz nie marnowała ani swojego ani mojego czasu, więc jeśli czujesz we mnie taką konkurencję to lepiej mnie zbytnio nie denerwuj, bo mylisz się jeśli myślisz ,że jestem biedną kruszynką która teraz pójdzie płakać bo wytapetowana, tleniona blondynka jej grozi, żegnam cieplutko-Laura stała jak wmurowana, chyba za bardzo nie wiedziała do kogo podchodzi, przecież kiedyś to ja byłam ta 'najlepsza' w szkole, została mi po tym tylko pewność siebie, owszem, zmieniłam się, ale nie dam sobą pomiatać.
Następne dwie lekcje do PO, szybko mineło, miły nauczyciel, dobrze uczy, aż chce się go słuchać. wyszłam ze szkoły a na parkingu stał Charli, miło się uśmiechnął więc odśmiechnełam się i poszłam w swoją stronę, za chwile czułam jak ktoś mnie chwyta za ramię, odwróciłam się i ktoż mógł to być inny jak nie Charli.
-Podwioze Cię, chyba tym razem nie muszę być namolny?
-W sumie to  w porządku.
Jechaliśmy już pare minut aż nagle zaczął
-Słyszałem ,że Laura dzisiaj do Ciebie podeszła. Coś się czepiała?
-Nie nic takiego, napewno nic czym warto się przejmować.
-Dobrze ,że masz takie podejście. Laura jest.. dość dziwnym typem człowieka, myśli ,że wszystko jej się należy, chce być najlepsza. Jakby Ci nie dawała spokoju to mów, pogadam z nią.
-Nie spokojnie, daje sobie radę, przecież nie gryzie-zażartowałam
-Ale potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi-westchnął
-Może to nie moja sprawa.. Ale skoro takie masz o niej zdanie to czemu się z nią umawiasz?-Charli zaczął się zastanawiać jakby sam sobie nie potrafił odpowiedzieć.
-Głupio trochę, ale chyba musiałbym się nad tym dłużej zastanowić, to bardziej skomplikowane niż Ci się wydaje-zaśmiał się.
Dojechaliśmy do domu po następnych 5 minutach.
Przyszłam, odłozyłam torbę i odrazu pobiegłam powiedzieć Lizie jak to królowa Laura dzisiaj do mnie 'przemawiała', haha. Razem z Lizą śmiałyśmy się z niej przez dobre pare minut, potem obejżałyśmy film. Około 19 byłam w domu, umyłam się,zjadłam kolację i zadzowniła do mnie Jesica. Opowiedziałam jej o wszystkim co się u mnie dzieje, o ludziach o szkole, a ona? Ona zaczeła odpowiedziała 'to fajnie, ale słuchaj jakie świetne buty dzisiaj dorwałam blablabla', potrafi mówić tylko o jednym, dziwie sie ,że przez taki czas jeszcze mnie to nie zmęczyło. Około 10 zadzownił Mat, spytał co u mnie, rozmowa się coś nie kleiła, rozmawialiśmy może z 10 minut, poszłam spać przed 23.

27 kwietnia 2014.
Jessica i Mat nie dzownili od środy, weszłam na internet zobaczyć co u nich. Moja paczka zawsze miała tendencje do dzielenia się swoim życiem na Facebboku czy Twitterze.
Tak jak myślałam w sobotę odbyła się impreza, jedna z koleżanek wrzuciła masę zdjęć.
Przeglodając je, nie mogłam uwierzyć własnym oczą w to co widze, na paru zdjęciach widniał w tle Mat i Jesica namiętnie się całujący.
Jak moja najlepsza przyjaciółka i mój chłopak mogli mi to zrobić?
Znaczy w porządku, rozumiem Jesica zawsze była pusta, ale Mat? Wydawał się mądrzejszy, przecież..
Nie mogę po prostu uwierzyć w to co widziałam.
Leżałam całą niedziele w łóżku o 18 zadzownił Mat
-Hej, hej kochanie, co tam? jak tam? radzisz sobie?-zaczął jakby nigdy nic.
-Radziłam dopóki nie zobaczyłam jakim jesteś chujem.
-chwila, chwila, o czym Ty teraz mówisz?
-nie udawaj, mówie o Tobie i Jesice, fajnie się bawiliście wczoraj na imprezie we dwójke?
-nie rozumiem o czym Ty mówisz, kochanie
-nie mów już tak do mnie. Już nic najlepiej do mnie nie mów, nie chce Cie znać. Zapomnij o mnie.
-Ale Van-zaczął ale po chwili się rozłączyłam.
Dzwonił jeszcze kilka razy przez następną godzine, później dał sobie spokój. O 20 zadzowniła Jesica, nie mam pojęcia co miała mi do powiedzenia ale nie miałam najmniejszej ochoty z nią rozmawiać.

29 kwietnia 2014.
nie poszłam do szkoły, co ja robię, nie poradzę sobie.. ale narazie to nie mogę pozbierać myśli, jak to możliwe?
dostałam sms:
'czemu nie ma Cię w szkole? stało się coś?' od kogo to? nie znam tego numeru więc nie odpisuje.
Liza dzowniła do mnie porozmawiałam z nią i powiedziałam jej wszystko. obiecała ,że przyjdzie do mnie po szkole. Jest kochana, tak się martwi. Jesica nigdy nie pytała  czemu mnie nie ma w szkole, czy ogólnie czy coś sie stało.  to była przyjaźń? poznałyśmy się w w 1 klasie liceum, zostawiłam wtedy mój stary tryb życia, zostawiłam dawnych przyjaciół, zmieniłam się strasznie przez te dwa lata.
przyszła Liza, przytuliła mnie i bardzo pocieszyła. siedziała u mnie do 10 w nocy, potem ją odprowadziłam  z tatą i wróciliśmy do domu. Poszłam pod prysznic i spać.

30 kwietnia, 2012.
znowu nie poszłam do szkoły.. nie wychodze z domu od tamtej niedzieli jedynie aby odprowadzić Lize ale to za ledwie pare kroków od mojego domu.
Sindi co chwile przynosi mi jedzenie, proponowała ,że ze mną porozmawia, sama nie wiem co mnie natchenło ale powiedziałam jej o wszystkim, a ona, ona mnie przytuliła, pocieszyła. jest na prawdę mądra. nigdy nie miałam okazji z nią porozmawiać. być może powinnam dać jej szanse? nigdy nie zastąpi mi MATKI. NIGDY. ale wiem ,że do tego nie dąży. słyszałam jak płakała do taty ,że musi odejść od niego bo ja jej nie nawidze. pamiętam to. powiedziała wtedy 'bardzo Cię kocham, ale nie chce żeby Twoja córka mnie nie akceptowała, bo w końcu znienawidzi także i Ciebie.... nie chce się wtrącać na miejsce jej mamy.. chce tylko z nią rozmawiać, normalnie rozmawiać..' w końcu tato ją przekonał aby dała mi czas. może ona na prawdę go kocha? może na prawdę zależy jej na mnie, na nas? może chce stworzyć rodzine? może źlę ją oceniłam?
zostałam dzisiaj sama z Sindi w domu, kryje mnie przed tatem ,że nie chodze do szkoły. ale sama mówi ,że w końcu muszę tam iść.
leżałam tak gdy nagle przyszła Sindi i powiedziała ,że mam gościa powiedziałam niech wejdzie bo byłam pewna ,że to Liza.
nagle wchodzi Charlie
-Hej.. jak się odnajdujesz w tym domu? jest wielki
-co ty tu robisz?
-przyszłem bo nie wiem co się z Tobą dzieje, Liza nic mi nie chciała powiedzieć..
-nie nic takiego. usiądź jeśli chcesz.
-fajny kolor ścian, jednak lepiej komponował się na Tobie- pierwszy raz się zaczełam śmiać. obydwoje zaczeliśmy. - no dobra koniec żartów, mów co się dzieje.- siedziałam z nim na łóżku.. powiedziałam ,mu o wszystkim chociaż nie wiem czemu jak mówiłam o tym tylko Lizie i Sindi.  a on.. przytulił mnie, płakałam.. tak mocno się w niego wtuliłam ,że było mi na prawdę dobrze.. jest taki kochany.
-Już dobrze piękna
-Dziękuje-cicho wyszeptałam.

1 maj, 2012.
Charlie i Liza namówili mnie żebym szła do szkoły. sama nie wiem jak się usprawiedliwie. nie chce żeby tato się dowiedział ,że nie chodziłam a tym bardziej nie chce aby wiedział ,że Sindi o wszystkim wiedziała.
dzisiaj było w miarę dobrze. tak.. W MIARE... siedziałam i nadal myślałam czemu oni mi to robią?
Dzisiaj zaczyna nam się majówka, byłam ostatni dzień więc w porządku, dam jakoś radę.
a co raz częściej zastanawiam się nad sobą.. czy tutaj jestem sobą? może rzeczywiście przez te nicałe dwa lata w liceum bardzo się zmieniłam.. a tutaj staje się taka jak kiedyś? ale nie przeszkadza mi to.. podoba mi się to. podoba mi się to ,że z Lizą dogaduje się lepiej niż zJesicą.. możemy obżerać się, bekać zachowywać jak świnie gdy jesteśmy same. może być takie naturalne, możemy powiedzieć sobie o wszystkim..
kim byłam? kim jestem teraz?
czemu stałam się inna?
eh... nie mam ochoty o tym myśleć, powinnam cieszyć się teraźniejszością.
już prawie zasypiałam gdy nagle zadzownił do mnie Mat..
-Hej Van, pogadajmy. To między mną a Jesicą to jeden wyskok, byliśmy nieźle nawaleni, przepraszam ale na prawdę tego nie chciałem
-Nie chce Cię znać, nie dzowń do mnie już nigdy, proszę Cię tylko żebyś dał mi spokój
-Zachowujesz się jak niedojrzała, rozpieszczona gówniara-nagle zaczął na mnie potwornie krzyczeć, chciał powiedzieć coś jeszcze ale w przełyku poczułam mocny ucisk i wiedziałam ,że nie dam rady wydusić z siebie już ani słowa. Rozłoczyłam się, nie chciałam dawać mu satysfakcji ,że mnie zranił.
-hej możesz do mnie przyjść? proszę.
-Van miałam CI napisać ale nie mam kasy na koncie, moi rodzice dzisiaj kazali mi  z nimi jechać do rodziny na majówke. ale co się stało? czemu płaczesz?- odpowiedziałam jej o wszystkim, pocieszyła mnie choć tylko przez telefona a jednak, jestem pewna ,ze Jessica nie umiałaby.. ba! nawet by nie próbowała, nie chciała..
mój tato pracował tej nocy więc byłam sama z Sindi. przyszła do mnie, pytała co sie dzieje, rozmawiałam z nią, znowu. oficjalnie mogę stwierdzić że nie jest taka zła i ,że na prawdę się stara i zależy jej na mnie i tacie..
gdy Sindi poszła leżałam jeszcze chwilke, pół godziny temu już prawie zasypiałam a teraz nie mogę zmrużyć oka.. nagle przyszedł sms z nieznanego numeru 'nie ma za co :* -Liza' pewnie napisała od mamy.. ale o co chodziło? nie miałam pojęcia.. za nie całe 3 minuty ktoś zapukał do drzwi..
-wejdź Sindi.
- a ja też mogę wejść?
- Charlie?
- We własnej osobie, hehe.. Liza mi o wszystkim powiedziała nie bądź na nią zła..
- jak ci powiedziała?
- zadzowniła do mnie z butki i powiedziała ,że jesteś smutna i że nie może być przy Tobie. poprosiła żebym przyszedł i z Tobą pogdał, co się dzieje?-opowiedziałam mu o wszystkim, znowu. chyba mu ufam.. jak przyjacielowi. jest wspaniały i kochany z tym ,że się tak o mnie troszczy....

2 maja, 2012.
Charli pojechał dopiero po 4 w nocy, odprowadziłam go, poszlam się umyć i spróbować zasnąć.
nie mogłam spać zeszłam na dół w salonie siedziała Sindi, podeszłam do niej od tyłu i przytuliłam z góry, tak jak zawsze przytulałam się do taty..
-heeeej, mogę się przyłączyć?
- jasne, siadaj. Charlie już poszedł?
- Tak.. ej słuchaj Sindi musimy pogadać..
-no słucham
- bo chodzi o to.. chodzi o mnie.. dobra powiem w prost.. chciałam Cię przeprosić.. przeprosić ,że zachowywałam się jak stuknieta małolata, że robiłam Ci tyle rzeczy na złe, że tak Cię nie lubiłam, że nie dałam Ci szanse tylko z góry Cię oceniłam.. Przepraszam.. też ,że nigdy nie daałam tacie nic o Tobie mi powiedzieć, że nawet Cie nie znając nienawidziłam Cię.. Nie wiem, ale jessteś sporo młodsza od mojego taty, bardzo ładna. Sama wiesz jak w takich czasach patrzy się na takie związki, zawsze starałam się mieć własne zdanie we wszystkim a tu po prostu zachowałam się jak niedojrzała małolata.
-Vanesa, jestem nawet starsza od Twojej mamy, Twoja mama była 5 lat starsza od taty, a ja jestem za ledwie dwa.
-jak to? byłam pewna ,że o 9,10,15... lat... Sindi tak Cię przepraszam...
- nic nie szkodzi.. Vanessa, nigdy ale to nigdy nie chciałabym zająć miejsca Twojej mamy.. wiem jaką była cudowna kobietą.. na prawdę.. w życiu nie chciałabym Ci jej odebrać.. chciałabym być dla Ciebie kimś bliskim, ale wiem ,że nigdy ale to nigdy nie będę dla Ciebie jak matka. nawet bym nie próbowała, nie myśl tak proszę.. i nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się ciesze ,że nasze kontakty się poprawiły.. że mnie akceptujesz.. kocham Cię jak córkę, ale NIGDY nie zajmę miejsca Twojej mamy, na prawdę. jesteś dla mnie ważna, Ty i Twój tata... kocham was i chciałabym żebyśmy tworzyli rodzine.. ale nie chce zajmować miejsca Twojej mamy, ani w jakikolwiek sposób Ci ją odbierać.. Chce być Ci bliska.. po prostu..
- Sindi, przepraszam strasznie przepraszam- rozpłakałam się po tym co powiedziała..
-już dobrze nie szkodzi- przytuliła mnie mocno.. to cudowne uczucie.. nigdy nie miałam przy sobie mamy, dorosłej kobiety która mi doradzi, pomoże.. Sindi nie zastąpi mi matki, ale może być dla mnie jak matka.. nagle do domu wszedł tato..
-heeej?- był lekko zdziwiony naszym widokiem..- co się stało czemu płaczecie?
- nic się nie stało tato jest jak najbardziej w porządku, na prawdę- usmiechnełśmy się z SIndi do siebie.. -chodź tu do nas- tato przyszedł i przytulił nas obydwie- przepraszam Ciebie tato też za swoje zachowanie..
-już dobrze maleńka. Kocham was dziewczyny..
uwilebiam te chwile.. uwielbiam tą noc, spędzoną z Charlim, a potem wspaniała rozmowa z Sindi. wszystko zaczyna się układać.

3 maja, 2012.
gdy wstałam zeszłam na dół, tato i Sindi jakby do czegoś sie szykowali.
-heej, co robicie?
-jedziemy z Twoim tatą na wycieczke. chcesz może z nami jechać?
-haha, nie dziekuje, bobądźcie dzisiaj sami.
-bądź grzeczna malutka- tato pocałował mnie w czoło
-zrobiłam Ci obiad jest w mikrofalówce
-dziękuje, paaa- zjadłam najpierw śniadanie i poszłam oglodać tv. załozyłam kórtkie spodenkii luźną koszulke ponieważ było bardzooo ciepło..nagle ktoś zapukał do drzwi.. wrócili już?- pomyślałam.
-heej, gotowa?- o matko Charlie! zapomniałam ,że się z nim umówiłam.
-o matko przepraszam Cię całkiem zapomniałam daj mi chwile pójdę się..
-wyglodasz slicznie -przerwał mi.. nie rozumiałam go.. ślicznie? w byle jak spietych włosach wytartych spodenkach, i luźnej koszulce? - z resztą jak zawsze..
-co jak zawsze?- zamyśliłam się..
-jak zawsze jesteś piękna.
-haha no dobrze wiedź wezme tylko telefon i możemy iść.- dziwiłam się ,że od jakiegoś czasu nie widywałam go z Laurą, a on spędzał ze mną dość sporo czasu, rozumiem byliśmy jak przyjaciele, ale Laura nie miałaby nic przeciwko? Byłam ciekawa, ale głupio było mi spytać.
poszliśmy najpierw do kina, potem na pizze, fajnie się przy nim czuje, tak swobodnie... prawie jak przy Lizie, no wiadomo ,że nie aż tak bo nie robie z nim konkursu na bekanie, hahaha. a no właśnie muszę zadzwonić do Lizy. ale to wieczorem. gdy zjedliśmy pizze zabrał mnie do wesołego miasteczka, haha wygłupialiśmy się jak dzieci było świetnie. byliśmy potem nad jakiś jeziorem, było cudnie, po prostu cudnie. siedzieliśmy spokojnie gdy nagle Charlie wziął mnie na ręce i wrzucił do wody.  ogólnie on jest świetny! nie byłam zła ,że moje włosy teraz wyglodały jeszcze gorzej, nie były już spiete ale za to całe mokre. trochę posiedzieliśmy jeszcze i poszlismy na lody, Charlie poszedł do toalety a do mnie podszedł Mark.
-hej możemy pogadać?
-jasne. coś się stało?
- nie nic takiego.. głupi mi o tym mówić.. głupio mi o to pytać, ale co Liza o mnie sądzi?
-że jesteś w porządku.- nie mogłam mu przecież powiedzieć ,że ona szaleje na jego punkcie..- a czemu pytasz?
-bo dla mnie jest świetną dziewczyną.. taką miłą, naturalną.. no dobre nie będę owijał powiem w prost- podoba mi się.. chciałbym liczyć na coś więcej niż tylko przyjaźń.. mogłabyś z nią jakoś suptelnie pogadać?
-jasne, nie ma sprawy.
- dzięki wielkie.- odszedł i za chwile wrócił Charlie, siedzieliśmy w kafejce i gadaliśmy, nawet nie wiem kiedy mineły 3 godziny, przy nim zawsze szybko płynie mi czas, a wydaje mi się ,że tak wolno..
-o jej, późno już. powinniśmy już iść..
-szkoda.. ale rzeczywiście jest puźno.. chodź odwioze Cię.
- nie. nie kłopocz się przejdę się to nie daleko
-nalegam.
-no dobrze, dobrze.- jechaliśmy może coś około 10 minut. byliśmy pod moim dodem,szybko wysiadł i otworzył mi drzwi. odprowadził mnie pod same drzwi, to takie urocze, na prawdę.
otworzyłam drzwi taty i Sindi jeszcze nie było, nagle zaczął padać deszcz, obydwoje zaczeliśmy się smiać. a ja się pośliznełam. tak cudownie mnie złapała żebym tylko się nie wywaliła, staliśmy na ganku i już miałam wchodzić do domu gdy złapał mnie za reke i odwrócił w swoją stronę.
-dziękuje za dzisiajm było wsapniale.- i lekko pocałował mnie w policzek.
To było miłe ale dość dziwne, nie wyglądało to jak pocałunek przyjaciela, patrzyliśmy sobie w oczy, pociągał mnie, ale nie mogłam sobie pozwolić na coś więcej niż przyjaźń, przecież taka nie jestem, on ma dziewczynę a ja swoje zasady. Ale postanowiłam spytać.
-ej Charlie?
-tak?
-Laura nie ma nic przeciwko temu wszystkiemu?przepraszam ,że tak pytam ale jest strasznie zazdrosna..
- to już nie jej sprawa co robie.
-jak to już?
- no bo widzisz, kiedyś spytałaś mnie jeśli się nie mylę, czemu z nią jestem, skoro wiem jaka jest narcystyczna i nie jestem z tego zbyt zadowolony. Powiedziałem Ci ,że musiałbym się zastanowić, wieczorem leżałem i zastanawiałem się nad tym, sam sobie nie potrafiłem odpowiedzieć dlaczego ją lubie. Z koleji gdy pomyślałem o Tobie, o Marku czy nawet o Lizie, miałem mnóstwo powodów do wymieniania dlaczego lubie wasze towarzystwo. Z nią byłem tylko na pokaz? Sam nie wiem, to była dziwna znajomość, wszystko robiliśmy razem, łaczyła nas chyba tylko więź fiz.. a z resztą, nie ważne, to już przeszłość-wiem ,że chodziło mu o sexs, ale co mnie to w sumie, przecież to ich sprawy, ja z Matem tego nie robiłam, ani z nikim, nie wiem ale czuje ,że jeszcze nie jestem gotowa.
-ale wszystko w porządku? - nie wiedziałam za bardzo co mam powiedzieć
-taak, nie wiem ale czuje się lepiej po rozstaniu niż przed.-uśmiechnął się, więc również się odśmiechnełam
-dobra ja już idę, zaraz wróci tato z Sindi, pa
-do zobaczenia Van.
Wróciłam do domu, zjadłam kolację sama, umyłam się, zadzowniłam do Lizy i poszłam spać. NIe mam pojęcia o której wrócił tato z Sindi ale pewnie późno bo sama zasnełam przed 2 w nocy.

7 maja, 2012.
dzisiaj dopiero do szkoły. zobaczę się wreszcie z Lizą, tak się ciesze nie widziałam jej przez całą majówke..
a propo majówki..  było świetnie, spędzałam dużo czasu z tatą i Sindi. z tatem byłam blisko ale z Sindi zbliżyłam się jeszcze bardziej. jest super! żałuje że od początku nie dałam jej szansy.          
 z Charlim spędzałam jeszcze więcej czasu, jest świetny. Naprawdę wspaniały przyjaciel.
poszłam rano po Lize odrazu rzuciłyśmy się sobie na szyje. zadzowniła do nas kolezanka i powiedziała ,że dzisiaj mamy lekcje przesuniete na 10. kurde, a my tak wczesnie wstałyśmy.. no ale nic. Lizy mama powiedziała żebym nie szła do domu tylko u nich poczekała, Liza tym bardziej tego chciała. jej mama zrobiła nam śniadanie i wgl było świetnie. nie mogłyśmy się z Lizą nagadać. w półdo dziesiątej wyszłyśmy do szkoły.  byłyśmy w szkole szybko mineły nam 4 lekcje. wracałyśmy przez park gdy nagle usłyszałyśmy głos Charliego i jakiegoś kolegi, zatrzymałyśmy się koło drzewa ,żeby nas nie widzieli..
-daj sobie z nią spokój nie widzisz że laska jest trudna
-i to mnie w niej kreci
-Charlie nie poznaje Cię. zawsze szukałeś laski żeby poruchać a teraz co? nie wierze ,że się zmieniłeś..
-to lepiej uwież.
-hahahahahahahahha
-słuchaj Liam, ona jest inna.. na prawdę mi na niej zależy.. moja przeszłość wcale nie musi oznaczać ,że tym razem chcą ją tylko przelecieć...
-hahaha znam Cię za dobrze hahaha- Charli się zaśmiał i razem poszli dalej tak ,że ich nie słyszałyśmy.. jak stałam przy drzewie tak ssunełam się na dół... co to miało być? jego kolega się zaśmiał i on tak samo, nie zaprzeczył tym razem.. może faktycznie chce mnie tylko przelecieć? ale z niego.. eh... siedziałam i same zaczeły mi lecieć łzy..
-EJEJEJEJEJEJ! Van, Van, Van nie płacz, to jeszcze nic nie znaczy- zaczeła przytulać mnie Liza
-jak to nic nie znaczy?! sama słyszałaś, on się zaśmiał a Charli nie zaprzeczył tylko zaśmiał się tak samo. to śmieszne. jest taki sam jak każdy. a ja głupia...
-nie ! nie jesteś głupia. to on jest głupi ,że nie docenia takiego kogoś jak Ty. jesteś wspaniałą dziewczyną nie przejmuj się nim.
- wiesz co masz racje w sumie nic między nami nie zaszło. trochę się do siebie zbliżyliśmy, ale to wcale nic nie oznacza. mam go gdzieś.
- no właśnie nie potrzebny Ci taki chłopak co myśli tylo o jednym...
- hahaha w sumie to źle trafił bo ja z nikim tego jeszcze nie robiłam, hahaha- wyznałam to Lizie, bo w tej szkole każdy chwalił się ile to już razy z kimś sypiał, nawet dziewczyny.. dla mnie to troche śmieszne.
-hahahaha nie przejmuj się, ja też nie - zaśmiałyśmy się i poszłyśmy.Liza odporowadziła mnie do domu, w sumie dlaeko to nie było. zjadłam obiad, znowu zwierzyłam się Sindi, fajnie ,że ją mam. powiedziała mi ,że bardzo jej przykro ale ,że są tacy chłopacy, tak próżni i że jestem wspaniała dziewczyną i nie powinnam się nim przejmować bo nie jest mnie wart. to miłe jaka dla mnie jest. zachwouje się jakby miała sama dzieci... nie no ale to nie możliwe przecież odkąd ją poznałam nie było żadnej mowy o żadnych dzieciach. no ale to nie ważne.
siedziałam przed telewizorem gdy nagle wpadła Liza do mojego domu oknem, hahaha zaczełam się śmiać
- a ty co drzwi zgubiłaś?
- hahahah miałam wejść drzwiami ale pomyślałam ,że Cię trochę rozbawie. mam nadzieje ,że Twój tata i  Sindi nie będą  źli?
- hahaha coś Ty
- no to dawaj wstawaj
- po co?
-jak to po co? idziemy na zakupy, do kina, na pizze i lody, poprawimy Ci chumor.
- hahaha jesteś wspaniała - przytuliłam ją i zaczełam pakować torebke. -
chodziłśmy z Lizą po sklpeach gdy nagle spotkałyśmy Marka
-siema laski co tam?
-no siemka, a nic chodzimy po sklepach a ty co tak sam chodzisz?
- a gdzieś tu był Charli, nie wiem gdzie go wjało.
- o Boże..- powiedziałam.
- co jest?
- nie nic...- powiedziała Liza..
-nie spoko powiedz mu..- Liza mu o wszystkim powiedziała, Mark powiedział ,że wiedział ,że Charlie kiedyś taki był ale myślał ,że teraz jest inaczej, że się zakochał, że mu zależy..
-o siemanko co tam ludzie?- przyszedł Charlie.
-nic o czym powinnieneś wiedzieć. lepiej daj nam spokój- powiedziała zdenerwowana Liza
-ej ej o co chodzi?
- stary już dobrze powinieneś wiedzieć o co. chodźcie dziewczyny.- poszłyśmy jeszcze na chwile odwróciłam się w strone Charliego.' Van, o co wam chodzi?' poszłyśmy nie odpowiedziałam mu bo nie miałam zamiaru mu tłumaczyć.. reszte dnia spedzielismy we trojke. po pizzy zakupach i kinie, szliśmy w trójke i  Mark zaczol do LIzy
-ej a moze jutro wyrwalibysmy sie gdzies we dwoje? sorry Van ze mowie we dwoje
- hahaha spoko,
-jasne czemu nie- odpowiedziała Liza
mieliśmy jeszcze iść na lody ale udałam ,że tato po mnie dzowni i zostawiłam ich samych.. sama nie wiem co tam sie potem dzialo, no ale wszystkiego sie jutro dowiem od Lizy.
poszłam do domu.
leżałam już w łóżku gdy nagle przyszedł sms od Charliego.. 'ej Van, o co chodzi? zła jesteś? za co? co zrobiłem nie tak? odpisz proszę, odpisz...' nie odpisałam, nie mam zamiaru z nim już w ogóle rozmawiać.. idę spać bo nie wstane do szkoły.


***
Hej, hej:) 
Dodaje drugi rozdział, który chyba jest nieco dłuższy od poprzedniego ale mam nadzieje ,że będzie się miło czytało:) buzi:*
Jeszcze raz chciałam napisać ,że jeśli ktoś czyta niech pozostawi komentarz, bardzo bym prosiła<3
Każdy kto zostawi komentarz i zacznie obserwować, obiecuję ,że wejdę na jego\jej bloga i zrobię to samo, oczywiście najpierw wszystko przeczytam:)

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 1.

17 kwietnia 2012
-Idziesz malutka?
-Jeszcze chwila tato..- jaki rodzic przeprowadza się z córką w drugiej klasie liceum dwa miesiące przed końcem roku szkolnego?...
Wszystko się sypie.. Kocham ten dom... Nie chce wyjedżać na drugi koniec kraju...
-Kochanie, idziesz? - ehh.. co będę marudzić najważniejsze ,że tato jest szczęsliwy, w końcu. po raz pierwszy odkąd umarła moja mama. Mineło już 10 lat, także szczęście jak najbardziej mu się należy, nie ma co.
-Idę, idę tato!-krzyknełam. -no chodź słoneczko przed nami kawałek drogi.- powiedziałam do mojej kotki.. w sumie tylko ona będzie teśknić za tym domem tak samo jak ja...
-Vanessa kochanie idziesz?- ten głos, ta kobieta... w sumie nie jest najgorsza... ale.... dziwne dla mnie ,że jest z moim tatą...jest z nim dla jego pieniędzy czy na prawde go kocha? on jest przy niej szczęsliwy a ja pomimo to nie potrafie jej zakceptować..
-Schodzę. - odpowiedziałam oschle. wziełam kotke na ręce i poszłam na dół. po raz ostatni.. miałam łzy w oczach, ale za nic nie mogłam dać tego po sobie poznać..
-wszystko będzie dobrze kochanie, kocham Cię, damy rade.-powiedział do mnie Mat mój chłopak, bałam się ,że już po raz ostatni go widzę. Przytuliłam go mocno i pocałowałam. wyszeptałam do ucha ,że także go kocham. pożegnałam się z Jesicą, moją najlepszą przyjaciółką. wsiadłam do auta i odjechałam. patrzyłam cały czas na mój dom.. na moją przeszłość która po mału znikała w lusterku.. Nie mam pojęcia co teraz będzie? czy znajdę przyjaciół? czy mnie zakceptują? może to by nie było takie straszne  gdyby  nie to ,że cały czas myślałam ,że nie chce nowych przyjaciół, nie chce nowych wspomnień.. nie chce znowu stracić tego co dla mnie najważniejsze. czy na prawdę to wszystko się tu kończy? Nieee, tpo bzdura. To nie może być koniec. To tylko próbą jaką los mi każe przejść, no bo przecież ej.. Każdy przynajmniej raz w życiu musi przejść jakąś wielką próbę, los ciągle nas na nie wystawia.
Dam radę. Muszę dać.

18 kwietnia, 2012.
przyjechaliśmy tu  późnym wieczorem. Przez całą podróż myślałam tylko 'co teraz będzie, jak teraz będzie' mam te pytania w głowie cały czas. Dzisiaj jeszcze nie szłam do szkoły bo miałam zacząć chodzić od poniedziałku, więc cały piątek poświęciłam na rozpakowywanie się. Dom sam w sobie jest piękny. Ale jeszcze większy od tego w którym mieszkałam dotychczasz. Na dworze jest piękny wielki basen ze wspaniałym widokiem na jezioro i chyba tak na prawdę tylko to mi się tu podoba. Pokój mam duży i na całe szczęście daleko od Sindi. Szkoda trochę ,że daleko także od taty. zawsze byliśmy razem, ja on i mama.. jak miałam 7 lat mama zgineła a my zostaliśmy we dwoje.  Pamiętam jak było mi cieżko jak w nocy widziałam jak tato płacze. W dzień zawsze próbował być uśmiechnięty, wszystko abym nie widziała jak cierpi.
Gdy miałam 16 lat, przyprowadziłam Mata do domu, tato... sama nie wiem nie był zachowycony, chyba. Byłam z nim pół roku gdy nagle się pokłóciliśmy, nie była to jakaś mała sprzeczka. Pierwsza trochę poważniejsza kłótnia. Pamiętam ,że poszłam z koleżankami do klubu wiadomo po co- napić się. Gdy wróciłam do domu tato był wściekły. zapytałam o co mu chodzi, nie rozumiałam bo nie byłam aż tak napita, z resztą jestem nastolatką to chyba normalna kolej rzeczy. Ale on zaczął dopytywać czemu jestem pijana, czemu piłam, gdzie byłam, co sie stalo, potwornie krzyczał. Powiedziałam mu ,że pokłóciłam się z Matem i poszłam z koleżankami się rozerwać i wypiłyśmy pare drinków.. nie mogłam kłamać, bardzo się martwił, tato zaczoł płakać..
przeprosiłam go pytałam o co chodzi, nie chciał powiedzieć, kazał pójść mi do swojego pokoju. Gdy wstałam rano już czekał na mnie w kuchni.. Przeprosił mnie wtedy za swoje zachowanie, powiedział ,że ma straszny uraz do alkoholu. Powiedział ,że pokłócił się z mamą  napił się i pojechał do niej ją przeprosić, nie był bardzo wypity, na tyle ,że mógł prowadzić, to znaczy był w stanie prowadzić. Chciał zabrać ją na romantyczną kolacje, ja w tym czasie byłam na feriach u babci. Ponieważ był trochę podpity jechał dość szybko, zaczeła gonić ich policja powiedział do mamy 'zabawaimy się?' a mama się zaśmiała. Zaczął uciekać. Sam nie wiedział co robi, stracił panowanie nad kierownicą i stało się wjechał w nich rozpędzony samochód, zgniótł doszczędnie strone po której siedziała mama tato nie mógł sobie wybaczyć ,że przez niego mama nie żyje. Że to on przeżył a nie ona.
Wiedziałam o tej historii, tzn wiedziałam ,że mieli wypadek i mama zgineła, ale nie wiedziałam ,ze tak to wyglodało.. teraz wszystko stało się jasne.. to dlatego tato ciągał się po sodach, to dlatego ciąglę w  nocy sam na siebie wyklinał, wtedy tego nie rozumiałam.. przytuliłam go... powiedziałam ,żeby się nie martwił ,że to nie jego wina.. a on powiedział tylko 'nie sądziłem wtedy ,że słysze jej śmiech po raz ostatni'
Pare miesięcy póżniej poznał Sindi. Zawsze niby starała się być dla mnie jak przyjaciółka, ale cały czas nie umiem się do niej przekonać. I z jakiegoś powodu jej po prostu nie znosze.  Ale to już przeszłość, choć nie była za kolorowa zostawiłam ją w rodzinnym miasteczku, musze myśleć o przyszłości.
-Van idziesz na śniadanie? zrobiłam naleśniki-Sindi..
-nie jestem głodna.
-musisz coś zjeść.
-jadłam wczoraj.
- tak, wczoraj po południu..
-wieczorem jadłam kanpaki z tatą, być może nie widziałaś.
-no dobrze. ale zjedz coś potem.
-potem pójdę na lody.
-pójść z tobą?
-pójdę sama.
-no dobrze. - powiedziała i wyszła. Nareszcie. matko od czego ja mu tu zacząć.. różowo zielone ściany w misie, serio tato? musiałeś dać mi ten pokój? no nic.
skoczyłam do sklepu po farby. kupiłam delikatny Łosiosiowy i deikany karmel. wróciłam do domu spiełam włosy i zaczełam malować. Akurat umiałam malować, kiedyś z tatem malowaliśmy cały dom, nauczyłam się. w sumie nie szło mi to najgorzej. nagle wpada tata
-córeczko Eve pojedzie z tobą po nowe meble do twojego pokoju możesz kupić co zechcesz.
- na prawdę tato? o jejku dziękuje-przytuliłam go. cieszyłam się bo było w tym pokoju tylko stare łużko i rozlatująca się komoda. Eve to nasz kamerdyner, przyjaciel, księgowy. Jest jak członek rodziny, uwielbiam go. Spędziliśmy 3  godziny na zakupach jak wróciliśmy była 3 po południu. wspaniale.Meble mają przywieść dopiero za tydzień. Wyschły dwie ściany mogłam pomalować następne dwie. Zabrakło mi farby na trzecią scianę, długo się nie zastanawiając poszłam do sklepu po następną. Po drodze spostrzegłam świetną nieduża knajpkę z lodami, byłam trochę zmęczona a na dworze było wyjątkowy ciepło, więc postanowiłam się ochłodzić. Dopiero stojąc w kolejce uświadomiłam sobie ,że stoje starych, przetartych, brudnych od farby ogrodniczkach i byle jak spiętych włosach, nie przejeła się tym zbytnio ponieważ i tak nikt mnie tu nie znał, a ludzie nie mają tendencji do pamiętania twarzy, mogą znać kogoś przez długie lata a wystarczy ,że on ubierze się zupełnie inaczej, coś w sobie zmieni, a inny potrafią zastanawiać się kto to jest.
 Los chciał ,że gdy wychodziłam wpadłam z tym lodem na jakiegoś nieszczęsliwca. Potknełam się a mój wielki lód poleciał równomiernie na mnie i na wysokiego bruneta. Złapał mnie żebym do końca się nie wywróciła, zaśmiał się, miał piękny uśmiech, taki szczery, już wiedziałam ,że na pewno nie będzie miał mi za złe tego co właśnie się stało. Z grzeczności zaczełam go przepraszać a on grzecznie się smiejąc powiedział patrzać na mój brudny ubiór ,że mała plamka mi i tak nie zaszkodzi. Zaśmiałam się tylko grzecznie, byłam już nieźle zmęczona a nie chciałam być nie miła.
-mieszkasz tu? nigdy Cię nie widziałem.
-tak, tak, ale przeprowadziłam się dopiero wczoraj.
-tak myślałem tak ładną dziewczyne na pewno bym zapmiętał- ładną? co on gada? jestem cała brudna od farby w starych ogrodniczkach i byle jak spietych włosach, ładnie wyglodać po prostu nie mogłam, ale tylko miło się zaśmiałam.
- muszę isć. Pa miłego wieczoru.
- do zobaczenia - uroczo się uśmiechnął.
wróciłam do domu, skończyłam malować, na szczęście chociaż łóżko dostarczyli w ten sam dzień, na resztę mebli muszę jeszcze poczekać.

Zwiastun

No hej, mam nadzieję ,że ktokolwiek to czyta:)
Więc napisze co i jak, przedstawie wam trochę postacie,żebyście mieli ogólne ich wyobrażenie jakieś:)
a więc
Vanessa- To niewysoka blondynka z pięknymi długimi kręconymi włosami o oliwkowej cerze. Przeprowadza się wraz z Tatą, jego dziewczyną, ich kamerdynerem i swoim kotem z miasteczka w którym mieszkała 17 lat, do miasta w którym jej tato dostał nową pracę.
Tam poznaje nowych przyjaciół, a jej życie obraca się o 360 stopni.

Jesica- Przyjaciółka Van ze starej szkoły, wysoka blondynka, która w głowie ma tylko siebie, swoje ciuchy i wygląd.

Mat-chłopak Vanessy ze starej szkoły. Sportowiec, wysoki blondyn z niebieskimi oczami.

Charli-Przyjaciel Van z nowej szkoły, wysoki brunet o pięknych kasztanowych oczach.

Liza- Niewysoka przyjaciółka Van o długich i prostych ciemnych włosach.

Mark- Przyjaciel Charliego i dziewczyn. Wysoki blondyn o złotych oczach.

Może jeszcze dzisiaj wrzucę pierwszy rozdział, bardzo przepraszam jeśli będą jakieś niedociągnięcia, z pisownią z sensem. Miłego czytania:) Liczę na komentarze na temat tego co pisze, będę wchodzić na blogi każdego kto będzie czytał mój, mam nadzieję ,że komuś przypadnie do gustu to co piszę. Buzi:*

wtorek, 17 czerwca 2014

Reanimacja

Heeeej
Jest tu ktoś jeszcze?:(
wchodzę tu po ponad roku:(
Chciałabym reanimować trochę tego bloga i to opowiadanie
Ktoś byłby zainteresowany? Ktoś to czytał i będzie czytać?
Muszę tu spoooooro pozmieniać
ale skoro w końcu się tu dostałam to może warto coś tu jeszcze dodawać, ale ktoś będzie chętny?
Bo skończę to co zaczełam tylko zastanawiam się czy ktoś tu będzie wchodził, hehe:)
Zaraz wezmę się za obróbkę graficzną tego bloga, później chyba usunę wszystkie posty i zacznę od nowa to co nie skończyłam, wczoraj przeczytałam wszystko raz jeszcze, stwierdziłam ,że jest zbyt dużo niedociągnięć, od cholery błedów ortograficznych, teraz też trochę będę ich popełniać, ale mam nadzieje ,że mniej, pracuje nad swoją ortografią:), błędów gramatycznych i interpukcyjnych też sporo. Sadzę ,że nawet w tej wypowiedzi daje ich zdecydowanie za dużo:( no i oczywiście fabuła: wszystko dzieje się za szybko.
Postanowiłam tu wrócić, tym bardziej jeszcze więcej otuchy do tego dała mi Agnieszka, to dzięki niej zaczęłam pisać tu, a teraz dzięki jej askowi odnalazłam mojego bloga do którego zapomniałam wszystkich danych:( Przeczytałam jej nowe opowiadanie i jestem zachwycona, dopiero 3 rozdziały a ja już czekam na następny:( Mam nadzieję ,że to czytasz, słabo znam Agnieszke ale to wspaniała osoba, pozdrawiam Aga:*
A więc do sedna
Czy ktoś byłby zainteresowany czytaniem tego co tu napisze?
Mam póki co wrażenie ,że pisze sama dla siebie, haha:)
Jakby znalazła się choć jedna osoba która jest zainteresowana to super!
Chciałabym słyszeć opinie innych na temat tego co robię, jakieś sugestie, krytyka, WSZYSTKO:)
Byłoby po prostu świetnie:)
Jak coś piszcie w komach, jeśli ktoś zainteresowany to byłabym bardzo wdzięczna, obięcuję ,że będę też czytać wasze blogi:*
buzi, czekam na komentarze:)